Dlaczego jesteśmy przeciwko Ameryce

Dlaczego jesteśmy przeciwko Ameryce




Ponieważ Ameryka jest wrogiem geopolitycznym


Kiedy w 1823 r. Ameryka ogłosiła doktrynę Monroe, dążyła do wyparcia mocarstw europejskich z Nowego Świata i zastąpienia ich w Ameryce Łacińskiej. Była to słuszna walka. Ale nie skończyła się ona na polityce zdominowania półkuli zachodniej, na której rozwinięta Północ chciała zorganizować mniej rozwinięte Południe. Wbrew doktrynie Monroe Ameryka interweniowała na Dalekim Wschodzie i w Europie, aby zapobiec procesowi jednoczenia kontynentu dokonywanego w tych regionach świata. Z izolacjonistycznej Ameryka stała się interwencjonistyczną, internacjonalistyczną, globalistyczną. Rozerwała oś północ-południe, powodując konflikty na linii wschód-zachód. A wszystkie spory na linii wschód-zachód prowadzą do konfliktów i wojen domowych wewnątrz cywilizacji. Dla nas, przyszłość leży w kooperacji eurafrykańskiej na osi północ-południe z Rosją jako częścią Europy i południem jako kierunkiem migracji oraz pokojowej synergii skoncentrowanej wokół Japonii, gdzie migracje i koncepcje kulturowe również skierowane są ku południu.

Ponieważ Ameryka jest wrogiem wewnętrznym


Ameryka jest obecna wśród nas za sprawą sprawowania władzy nad naszymi państwami przez partie proamerykańskie. Ameryka zawsze wykorzystywała skorumpowane elity społeczne do zainstalowania swojej władzy. Świadczą o tym zarówno przypadki Wietnamu jak i państw Ameryki Łacińskiej. Ale czy zasada ta nie jest prawdziwa także w odniesieniu do Europy? Walka z Ameryką oznacza walkę z elitami, które wynoszą ekonomizm do rangi cnoty kardynalnej. Zapomniały one, że polityka wymaga innych zalet, zaś legitymizacja winna być zdobywana w oparciu o pamięć historyczną, a nie zadowolenie z chwili obecnej. Partie proamerykańskie skupiają ludzi, którzy w pogoni za krótkoterminowymi korzyściami zatracili poczucie tego, czym jest państwo i obowiązek polityka. Polityce krótkoterminowych zysków przeciwstawiamy długoterminową pamięć historyczną.

Ponieważ Ameryka jest wrogiem kulturowym


Stany Zjednoczone oparte są wyłącznie na liberalizmie i indywidualizmie, które przeciwstawiają kulturom, których korzenie sięgają setek, a nawet tysięcy lat. Indywidualizm i brak pamięci są jej spoiwem. Na całej planecie rozwijające się przez wieku kultury są stopniowo zastępowane kulturą sztuczną, posklejaną z rozczłonkowanych mitów, ubogiej fikcji i odruchów psychologicznych. Ta sztuczna kultura nie wchodzi do Europy i Azji przypadkiem, lecz jest świadomie wprowadzana. Przypomnijmy, co stało się z Francją, kiedy w 1948 r. zgodziła się na nieograniczony import wytworów kultury amerykańskiej, aby nie zostać usunięta z listy państw objętych planem Marshalla. Ameryka jako dominujące mocarstwo prowadzi politykę kulturowego ludobójstwa. Gdy narody zatracą pamięć, dojrzeją – czy raczej staną się wystarczająco zgniłe – do przyjęcia substytutu kultury oferowanego przez Waszyngton. Owa likwidacja pamięci na skalę globalną niesie niebezpieczeństwo uniformizacji, usuwając dużą część potencjału ludzkości.

Ponieważ Ameryka jest wrogiem rodzaju ludzkiego


Ameryka przywróciła w praktyce politycznej i dyplomatycznej pojęcie wroga absolutnego, tj. wroga którego nie wystarczy pokonać, lecz należy go zniszczyć. Każdy naród na świecie może w odpowiednich okolicznościach stać się wrogiem Ameryki. Może wtedy zostać skazany na eksterminację, jak amerykańscy Indianie likwidowani przez odbieranie im ziemi, rozprzestrzenianie chorób i alkoholu i masakry dokonywane przez wojsko. W Europie w wiekach XVIII i XIX, kiedy warunki dyktowały Francja, Anglia, Prusy, Austria i Rosja, nastąpiło dążenie do uczynienia wojny bardziej znośną poprzez należyte traktowanie jeńców, leczenie rannych i zmniejszenie wpływu działań zbrojnych na ludność cywilną. Interwencje Ameryki w konfliktach światowych, zwłaszcza podczas II wojny światowej, doprowadziły do ogromnej liczby ofiar wśród ludności cywilnej (Drezno, Hiroszima, Hanoi, wioski wietnamskie, Panama), ostrzeliwania wycofujących się oddziałów (Kuwejt, Irak) i masowych mordów na jeńcach wojennych. Taka dehumanizacja wojny wywodzi się wprost z amerykańskiego mesjanizmu: jeśli jakiś człowiek lub siła polityczna uznaje się za wyłącznego posiadacza ostatecznej prawdy, nie będzie tolerować odstępstw od swojej woli i ideologii. I wtedy uderza. Okrutnie. Bez oglądania się na innych, gdyż ucieleśniają oni diabła. Mesjanistycznym wojnom USA przeciwstawiamy przywrócenie wojny do mniej absolutnego wymiaru.

Co robić?


W czasach, w których amerykański kapitalizm wydaje się triumfować, można dostrzec rysy i pęknięcia pojawiające się na gmachu tej ideologii. Wewnątrz globalnej gospodarki kapitalistycznej pojawiają się sprzeczności, mimo działań Waszyngtonu do głosu dochodzą różnice wynikające z pamięci historycznych narodów. Gospodarki Japonii i Niemiec pozostają silne, a nawet mocno zamerykanizowane kraje coraz bardziej dostrzegają, że nie można zajmować się tylko chwilą obecną. Wolą działać długoterminowo, niż oddawać się „indywidualnemu wyborowi” lansowanemu przez amerykański styl życia. Ci, którzy nie oglądali się na Reagana i Thatcher i zaczęli działać już dziesiątki lat temu, będą mogli korzystać ze swoich sukcesów. Japońska edukacja, oszczędności Niemiec i krajów skandynawskich czy przywiązanie dużego znaczenia do kształcenia zawodowego przez Niemcy wzmacniają te kraje i okazują się bardziej zyskowne od amerykańskiej ekonomii i potęgi budowanej na kredyt. Ameryka nie inwestowała w edukowanie pracowników, nie posiada korzeni dających stabilizację, tamtejsi uczniowie są analfabetami nie potrafiącymi opanować nawet uproszczonej wersji języka angielskiego. Mieszkańcy Ameryki uzależniają się od konsumpcji i wydają więcej niż zarabiają, by zabić napięcie wytwarzane przez życie w kraju bez korzeni. Rzekome sukcesy w Panamie czy podczas wojny w Zatoce Perskiej nie zmienią tych faktów. My Europejczycy musimy przyjąć reński model kapitalizmu, ponieważ mimo swoich niedostatków wciąż wykazuje on dążenie do stawiania na edukację, inwestowania w badania naukowe i szkolenia, a poprzez oszczędności obywateli łączy przeszłość z przyszłością. Ta niekompletna forma kapitalizmu generuje korzyści dlatego, że zachowuje wartości obce liberalizmowi, rygorystycznie podchodzi do edukacji i nie pozwala na zaślepienie krótkoterminowym zyskiem. Walka z amerykanizacją wymaga wspierania wszelkich dążeń na rzecz wzmacniania oszczędności obywateli, zwiększenia dofinansowania dla edukacji i badań naukowych i skoncentrowania naszej energii na obszarze Europy. Wtedy zyskamy możliwość zatrzymania szaleństw Ameryki wykraczających poza Atlantyk. A tam gdzie zachodzi słońce, powoli lecz nieubłaganie będzie następowała implozja historycznej anomalii zwanej Ameryką.


Robert Steuckers (ur. 1956) – flamandzki teoretyk i działacz polityczny. Początkowo pozostawał pod wpływem Jeana Thiriarta, później związany z GRECE. Od 1994 r. kieruje stowarzyszeniem Synergies européennes.

Commentaires